Wyjazdy z dzieckiem to inny level podróżowania. Już z jednym maluchem jest inaczej a nie chcę nawet myśleć, jak jest przy większej rodzinie – moje koleżanki, które mają dwójkę lub więcej dzieci mówią, że to matrix 🙂 Dlatego warto sobie ułatwiać życie tam, gdzie tylko się da. Dziś będzie o tym, jak przetrwać na lotnisku.

Z dzieckiem na lotnisku:
jak ułatwić sobie podróż z maluchem?
1. Korzystajcie z odprawy dla rodzin z dziećmi
Na większości lotnisk jest osobne stanowisko odpraw dla rodzin z dziećmi. Nie wahajcie się z niego skorzystać, a gdy nigdzie nie widzicie stosownego oznaczenia, po prostu zapytajcie personel. Oczywiście jest pewna szansa, że utkniecie w długiej i głośnej kolejce wózków ale bardziej prawdopodobne, że Wasza odprawa pójdzie sprawniej niż zwykle. A jeżeli to możliwe, skorzystajcie z odprawy online i baggage drop off.
2. Pytajcie o możliwość szybszej kontroli bezpieczeństwa
Na stanowisku z kontrolą zapytajcie celników, czy z dzieckiem możecie przejść bez kolejki. Z doświadczenia wiem, że obsługa jest raczej przychylna takim prośbom, szczególnie jeżeli dotyczą one niemowląt – ze starszakami może być już nieco trudniej.
Jeżeli podróżujecie z maluszkiem, który jeszcze nie chodzi, polecam Wam też przemyśleć kwestię swojego stroju do samolotu. Botki, buty na obcasach, pasek, zegarek, kurtka – to wszystko będziecie musieli zdjąć podczas kontroli bezpieczeństwa, a z maluchem na ręku (wózki trzeba złożyć i prześwietlić) może być to nieco trudne. Natomiast na samym lotnisku dobrze jest mieć ze sobą nosidło lub chustę – może się przydać przy wsiadaniu do samolotu.
Jeśli podróżujecie 2 +1, warto wcześniej przypisać sobie role – wówczas odprawa i kontrola pójdą dużo sprawniej. My z Karolem z reguły dzielimy się tak, że ja zajmuję się Synkiem a on odpowiada za kwestie bagażu.
Ważne: podróżując z dziećmi, możecie także liczyć na priorytetowe wejście do samolotu. Ja akurat rzadko z tego korzystam – wolę wejść z Małym jak najpóźniej, żeby nie musieć kisić się ze wszystkimi na pokładzie.

3. Odpocznijcie w saloniku lotniskowym
Saloniki lotniskowe to cudowny wynalazek, dzięki któremu nawet długie oczekiwanie na lot może być przyjemne: w spokoju, przy cichej muzyce, kawie lub lampce wina i bufecie z przekąskami. Żeby nie było – uwielbiam lotniska – ich gwar, multikulturowość, widok zza wielkich okien i nawet o wiele za drogie jedzenie, które w jakiś magiczny sposób wydaje się smaczniejsze niż gdziekolwiek. Ale raz, że lotnisko lotnisku nierówne, a dwa – długie czekanie na lot, w szczególności z maluchem, nie zawsze jest łatwe. Mi niejednokrotnie zdarzało się, że nie było gdzie usiąść, było za gorąco albo przeciwnie – klima odpalona na całego, do łazienki z przewijakiem z gate’u daleko…
Dlatego saloniki lotniskowe to świetne rozwiązanie, które polecam Wam w szczególności, jeżeli podróżujecie z dziećmi. To idealna ucieczka od lotniskowego zgiełku – cisza, czysta łazienka, delikatna muzyka, dużo miejsca, szybkie wifi, darmowe przekąski, napoje, często jest nawet prysznic. Zbawienie szczególnie w przypadku długich przesiadek. Co więcej, niektóre saloniki są czynne przez całą dobę i można w nich nocować, a to niejednokrotnie opłaca się bardziej, niż wynajęcie na ten czas hotelu w pobliżu. Wyjściowo saloniki były tworzone jako miejsce typowo biznesowe, ale teraz widać w nich coraz więcej rodzin z dziećmi. Na niektórych lotniskach w ramach saloników są nawet osobne przestrzenie – rodzinna i biznesowa.
Wejście do saloniku możecie opłacić (cena w zależności od saloniku i lotniska), ale jest też inny sposób – wyrobienie karty Diners Club. Dzięki niej do saloników lotniskowych wejdziecie bezpłatnie lub w zredukowanej cenie. Dodatkowo, co jest moją ulubioną opcją, karta zapewnia Wam ubezpieczenie w podróży – w zależności od wariantu karty, nawet do miliona złotych – i to nie tylko dla jej posiadacza ale również dla osób podróżujących razem z nim, czyli np. rodziny czy współpracowników.
My odkąd wyrobiliśmy kartę Diners (mamy wersję Premium Vintage – kartę wyrobicie tutaj) nie wykupujemy już osobnego ubezpieczenia – chyba, że jedziemy nurkować. W ten sposób zyskujemy nie tylko czas ale też pieniądze (niby ubezpieczenia nie są super drogie ale przy kilkunastu wyjazdach rocznie robi się z tego już spora suma). I nie musimy się też martwić załatwianiem ubezpieczenia, szukaniem online czy dzwonieniem po konsultantach – a nie raz zdarzyło nam się, że o ubezpieczeniu po prostu zapomnieliśmy… Czasem zdawaliśmy sobie z tego sprawę po powrocie a czasami w trakcie wyjazdu i wtedy na hejnał zaczynało się gorączkowe przeszukiwanie internetu. Teraz, całe szczęście, nie musimy się już martwić. A ponieważ Diners Club ma wiele promocji, w których można być zwolnionym np. z opłaty aktywacyjnej i rocznej, często posiadanie tej karty opłaca się już dla samego ubezpieczenia.
Co więcej, dokonując transakcji kartą zbieracie punkty Diners Club, które można potem wymienić na mile w programie Miles & More (to pewnie każdy z Was zna) lub w dedykowanym programie Dinersa – Club Miles. Działa to bardzo podobnie jak Miles & More – zbieracie mile, które wymieniacie na loty i hotele. Fajną opcją w tym programie jest natomiast to, że otrzymujecie 5% zwrotu Cash Back przy rezerwacjach przez Booking.com.
Ja hotele rezerwuję prawie zawsze przez Booking właśnie, więc ta funkcjonalność bardzo mi się opłaca – szczególnie, gdy bukuję hotele w ultra drogich miejscach typu Nowy Jork, gdzie każda złotówka zwrotu jest baaaardzo mile widziana 😉 Szczegóły dot. Club Miles znajdziecie tutaj.
Aha, jeszcze jedna rzecz. Mając kartę Diners Club możecie też skorzystać z fast track na lotnisku w Warszawie, Katowicach, Gdańsku i Wiedniu (nawet bez dzieci). Mega wygodne.
Kartę Diners Club szybko możecie wyrobić tutaj. Polujcie koniecznie na promocje 🙂
4. Zerknijcie na mapę terminala
Na mapie terminala poszukajcie najpierw swojego gate’u a potem miejsc, które możecie odwiedzić razem z dziećmi – wiele lotnisk ma w swojej „ofercie” nie tylko toalety z przewijakiem, ale specjalne pokoje do karmienia, place zabaw, kąciki z książkami czy komputerami a nawet mini galerie sztuki. Zawsze dobrą atrakcją są też samoloty za szybą i fontanny.
5. Spakujcie sporo jedzenia i przekąsek
Nawet nie tyle dla siebie, co dla maluszka. Jedzenie na lotnisku wygląda kusząco, ale jakościowo bywa bardzo różne. W samolotach też nie można spodziewać się kulinarnych fajerwerków. Dlatego warto mieć ze sobą pełen pakiet przekąsek dla Malucha – wodę / słoiczki / domowe dania / suszone owoce / chrupki – w zależności od tego, co lubi. Wszystko to możecie bez problemu zabrać ze sobą na pokład.

A jakie są Wasze patenty na przetrwanie z maluszkiem na lotnisku? Dajcie znać w komentarzu!
A już niedługo artykuł o tym, jak przeżyć długi lot z niemowlakiem.
***
Materiał przygotowany we współpracy z firmą Diners Club Polska.
***
Pani Moniko!
Mimo, że nasza agencja nie organizuje wyjazdów z dziećmi, to temat każdemu z nas nie jest obcy. Bardzo fajnie, że porusza Pani temat podróży z dziećmi. Jak się przecież okazuje, to wcale nie jest takie straszne, prawda? Mamy nadzieję, że m.in. dzięki takim wpisom wszyscy ci, którzy boją się jeździć z małymi dziećmi, tych lęków się pozbędą.
Pozdrawiamy i życzymy samych sukcesów i zdrowia! 🙂
Dziekuję bardzo za miły komentarz :))
Dla wielu osób podróżowanie z dziećmi to udręka. Jak widać wcale nie musi tak być.
Fajny wpis! 🙂
O tak, wiem coś o tym, podróże z dzieckiem, dodatkowo pobyt na lotnisku. My zabieramy zawsze zabawkę, ulubioną ksiązkę, zapewniamy miejsce do drzemki. Podróżujemy z małym, lekkim wózkiem X-Fly, ktory się wszędzie zmieści, a po złożeniu jest wielkości plecaka. O odpowiednie sprzęty też trzeba zadbać, żeby nie zrobić z siebie wielbłąda 😉
Mój patent to cały woreczek skarbów: czyli lekkich rzeczy które zainteresują dziecko na jakiś czas. Kiedy leciałam z 1.5 rocznym były to kolorowe naklejki, mini figurki (tylko wiadomo- nie za małe), puchate kuleczki, breloczek, cienka książeczka itp. Kiedy znudzi się jednym wyciągamy kolejny😄. Na pewno sprawdzi się na krótkich trasach 🙂
mega, bardzo mi sie podoba