Dziś zapraszam Was na kolejny wywiad z serii #TravelGirls. Tym razem rozmawiam z Natalią, która postanowiła przenieść się do Indii i tam założyć swoje biuro podróży.
.o projekcie #TravelGirls
#TravelGirls to cykl jedenastu rozmów z wyjątkowymi Dziewczynami, które swoje życie zawodowe postanowiły związać z szeroko rozumianą turystyką / podróżami.
I nie, nie będą to historie o Dziewczynach, które mają mnóstwo kasy i radosne, beztroskie podróżują sobie po świecie, bo takie pytania pojawiały się na Instagramie, gdzie zajawiałam ten projekt.
Będą to historie Kobiet, które spełniają marzenia, jeżdżą po świecie, realizują pasję, chodzą do pracy, która autentycznie sprawia im przyjemność a przy tym zarabiają na życie. Tusia jest kitesurferką. Gosia ma własny hotel. Kasia jest PR Managerem a Marta Dyrektorką w sieci hoteli. Patrycja jest reporterką i reżyserką telewizyjną a Ewa blogerką i przewodniczką po Afryce.
Jak pójść ich drogą?
Jak znaleźć swoją zawodową ścieżkę?
Jak podróżować … i wciąż być w pracy?
Jak odnaleźć swoją pasję?
Jak zarabiać pieniądze w branży turystycznej?
Od czego zacząć?
Jakich błędów unikać?
Gdzie szukać motywacji?
Zapraszam Was gorąco do śledzenia naszych jedenastu rozmów. Mam nadzieję, że będą dla Was ogromną dawką inspiracji i czystego #GirlPower. Kto wie, może znajdzie się ktoś, kogo zmotywują do działania lub zainspirują do zmiany? 😉
Partnerem cyklu #TravelGirls jest sieć hoteli Vienna House, która inspiruje do nieustannego odkrywania i podróży z pasją.
Śledźcie nas tutaj na blogu oraz u mnie Instagramie, gdzie wkrótce pojawi się konkurs, w którym do wygrania będą vouchery na weekendowy pobyt dla dwóch osób ze śniadaniem w designerskim hotelu Vienna House Andel’s Lodz.
Praca i życie w Indiach:
Natalia Tyczyńska
Natalia Tyczyńska – zajmuje się organizacją szytych na miarę wycieczek po Indiach. Od 2013 roku razem z koleżanką z Litwy prowadzi w Indiach butikowe biuro podróży Nomaday Travel. Gdy nie planuje wyjazdów dla swoich klientów, planuje swoje. Uwielbia wodę i związane z nią pasje takie jak nurkowanie, pływanie, plażowanie. Mieszkając w Delhi miała także okazję spróbować wędrówek po Himalajach, które ją oczarowały. Inspiracją do działania są dla niej ludzie, ich historie i poglądy. Lubi gotować, jeść i poznawać nowe miejsca „od kuchni”. Uzależniła się od aromatycznego czaju z imbirem, którym zaczyna każdy dzień. Trudno jej usiedzieć w jednym miejscu, dlatego podąża za zasadą, iż jedyną stałą w życiu jest zmiana.
Kiedy pierwszy raz pojechałaś do Indii? To był wypad turystyczny czy coś związanego z pracą?
Do Indii trafiłam pierwszy raz w roku 2011. Była to dla mnie kolejna destynacja w ramach różnych doświadczeń zawodowych po ukończeniu studiów magisterskich (Turystyka i Rekreacja/ Hotelarstwo).
Dostając się na staże do firm oraz na wolontariaty pracowałam w kilku krajach po kolei. Zajmowałam się marketingiem w Tunezji, rozwojem turystyki na Uniwersytecie w Splicie, organizacją konferencji medycznych w Delhi, pracą charytatywną na Jawie aż do pracy w Parlamencie Europejskim. To były bardzo różne doświadczenia, sporo nauki i ekscytujące podróże zarazem.
Myślałaś wtedy, że zostaniesz na stałe w Indiach?
Nie! Wyjechałam do Indii, po 9 miesiącach do Indonezji a potem do Francji. Będąc w Strasbourgu zdałam sobie sprawę, że to właśnie mi Indii brakuje. Że coś mnie tam ciągnie z powrotem.
I co to było? Dziś już wiesz?
Trudno to wytłumaczyć ale czułam, że moja przygoda z Indiami nie była zakończona. Wróciłam do Indii otwarta na wszelkie scenariusze.
Myślę, że to poczucie wolności tutaj, takie zupełnie nowe życie pełne przygód i niespodzianek spowodowały to, że chciałam tu pobyć dłużej. Poza tym Indie są tak olbrzymie, różnorodne i fascynujące, że można je odkrywać latami.

Jak to się stało, że w końcu przeniosłaś się do Indii? Jak wyglądał dzień, w którym podjęłaś decyzję?
Drugi raz do Indii przyjechałam jako turystka. Chciałam tu więcej podróżować, bez pracy w biurze i obowiązków. I podczas tego kilkumiesięcznego pobytu poznałam Sarune, moją wspólniczkę. Ona także miała doświadczenie w branży turystycznej i chęć na własny biznes.
Pamiętam, że siedziałyśmy w naszym pokoju w Delhi wymieniając pomysły. Na drugi dzień poszłyśmy do ministerstwa zapytać jak zakłada się firmę w Indiach. Po nitce do kłębka doszłyśmy do tego co należy zrobić. Po ok. 7 miesiącach miałyśmy oficjalnie założoną firmę w Indiach, a czas oczekiwania wykorzystałyśmy na zarobienie kapitału w Londynie.
Siedem miesięcy na założenie firmy, to całkiem sporo czasu! Czy było to trudne? Jak wyglądały formalności? Domyślam się, że raczej nie było to kilka kliknięć myszką?
Założenie firmy w tamtym okresie nie było dla nas łatwe. Na pewno można zrobić to w krótszym czasie ale należy pamiętać, że my nie miałyśmy doradcy ani inwestora. Zapewne z większym doświadczeniem i kapitałem na start wiele kwestii można załatwić sprawniej. Od tamtego czasu weszły także w życie nowe przepisy, zatem możliwe, że teraz wygląda to inaczej.
Podstawa to dobry księgowy tzw. Charterred Accountant. To zawód w Indiach bardzo odpowiedzialny i każdy przedsiębiorca korzysta z ich usług. Bez tego ani rusz. Nie ma tu takich możliwości jak w Europie, by samemu dokonywać pewnych procedur. Wiele ważnych procesów przy zakładaniu i prowadzeniu firmy może dokonać tylko CA (Charterred Accountant) z odpowiednimi uprawnieniami. Nasza księgowa jest z nami od początku.
Miałaś jakieś obawy związane z przeprowadzką?
Nie miałam ich zbyt wiele. Podchodziłam do tego jak do przygody. Oczywiście była obawa o finanse i sukces firmy ale nie chciałam wywierać na sobie jakiejś strasznej presji. Myślałam początkowo, że jeśli się nie uda to i tak na pewno się czegoś nauczę. Ale jednocześnie obiecałam sobie, że nie poddam się łatwo. Jestem bardzo upartym człowiekiem, podczas tych kilku lat były momenty, gdy chciałam się poddać ale obietnica zobowiązywała mnie do wytrwania.
Fakt przeprowadzki był dla mnie akurat bardzo ekscytujący. Lubię nowe miejsca, przeprowadzki, odkrywanie nowej okolicy, nawiązywanie nowych znajomości. Przecież zawsze można wrócić na stare śmieci!

Kiedy wpadłaś na to, że pasję można przekuć w zawód? Jak założyłaś swoje biuro? Jak szukałaś klientów?
Mimo, że studiowałam turystykę w Polsce, to tak naprawdę dopiero w Indiach poczułam, że mogę tą wiedzę i pasję jednocześnie przekuć w zawód. Indie w tym wypadku są dość wyjątkowe ponieważ tu naprawdę przydaje się lokalny kontakt. Bez tego pierwsza podróż może być stresująca dla kogoś niewprawionego. Dlatego widziałyśmy potencjał w tym co chcemy zaoferować.
Mamy z Sarune podobne podejście do podróżowania, podobne poczucie estetyki. Było dla nas dość naturalnym ustalenie profilu Nomaday. Tego, że skupiamy się na lokalnych doświadczeniach, ze szukamy hoteli perełek i że oferujemy wysokiej jakości usługi. Większość naszych wycieczek można uznać za luksusowe ale w lokalnym, autentycznym klimacie.
Klientów pozyskujemy online. Wymagało to od nas wiele nauki w sferach SEO, social media, marketing itp. Dzięki temu są to ludzie z całego świata. Wykorzystujemy także nasze kontakty w Polsce i na Litwie do pozyskiwania klientów, którzy niekoniecznie szukają biur w internecie.
Czy z posiadania biura podróży za granicą można się utrzymać, czy jednak konieczne są jakieś alternatywne źródła dochodu? Jak Ty to robisz?
Jest to nasze jedyne źródło dochodu. Turystyka w Indiach to biznes sezonowy dlatego wymaga to dużej dyscypliny i planowania. Początki były najtrudniejsze. Z czasem gdy klienci zaczęli doceniać nasze usługi, naturalnie pojawili się kolejni.
Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?
Pracuję online dlatego tam gdzie akurat się znajduję otwieram laptopa rano i pracuję do około godziny 18.00. Brzmi bardzo normalnie ale potrzebne są ramy czasowe na pracę. Inaczej człowiek nigdy z niej nie wychodzi. Przez ostatnie lata pracowałam w Delhi. W tym roku przeniosłam się na Goa. Gdy w niskim sezonie odwiedzam rodzinę w Polsce to pracuję tam.
Rodzina i znajomi często odwiedzają Cię w Indiach?
Trochę znajomych przewinęło się już u mnie w Delhi. Gdy tylko mogę ruszam z nimi w podróż w różne rejony Indii. Rodzice z wujkami i ciotkami przyjechali raz na podróż po Indiach Południowych a moja siostra odwiedziła mnie dwa razy na dłuższe wakacje. Jest to dla nich wciąż jednak dość odległy kierunek.

Jakie dałabyś rady osobie, która chciałaby pójść w Twoje ślady? Czy trzeba mieć jakieś specjalne wykształcenie? Od czego zacząć? Jakich błędów mogłabyś uniknąć kiedyś, gdybyś miała dzisiejszą wiedzę?
Ukierunkowane wykształcenie nie jest oficjalnie potrzebne by być w tej branży. Pomaga ale nie jest niezbędne. W turystyce najważniejszy jest pewien typ osobowości. Trzeba oczywiście kochać podróże, być świetnym w komunikacji, poniekąd czytać ludzi. Trzeba lubić ludzi i nie bać się interakcji z nieznajomymi.
Aby zacząć taki typ biznesu należy dużo wiedzieć o danym rejonie świata. Interesować się tym co się tutaj dzieje, być na bieżąco, nawiązywać kontakty.
W turystyce podstawą do działania jest zaufanie: klienta do nas oraz nasze do naszych lokalnych kontrahentów.
To jest mój pierwszy własny biznes. Miałam 27 lat gdy założyłam firmę i wszystko robiłyśmy metodą prób i błędów. Z perspektywy czasu myślę, że dobrze byłoby mieć na początku mentora. Kogoś kto odniósł sukces w sektorze usług (niekoniecznie w biurze podróży) kto podzieliłby się z nami wiedzą. Może uniknęłybyśmy kilku bardzo stresujących sytuacji, związanych z technicznymi i administracyjnymi kwestiami.
A jaka sytuacja była dla Was najtrudniejsza?
Stresujące były kwestie związane ze współpracą w informatykami. W Indiach tego typu usługi często okazują się być na niskim poziomie, klient nie ma wiele praw i koniec końców mocno przepłaciłyśmy za produkt, który nie spełniał naszych wymagań. Uczyłyśmy się na błędach.Frustrująca była tez niespójność przepisów pobytowych dla przedsiębiorców itp..
Czy miałaś chwile zwątpienia, gdy myślałaś rzucam wszystko, wracam?
Tak! Miałam ich sporo w pierwszych 2 latach działalności. Indie nie są najbardziej przyjaznym miejscem do prowadzenia firmy. Zawiły świat biurokracji, częsty brak logiki oraz różne niespójne ze sobą zasady potrafią mocno zniechęcić.
Było kilka momentów gdy stres był tak silny, że przypłaciłam to zdrowiem. W takich chwilach zastanawiałam się czy warto tracić zdrowie dla firmy. Ale jak już wspomniałam trochę się uparłam 🙂 Kolejni zadowoleni klienci byli motywacją do trwania przy decyzji o prowadzeniu Nomaday Travel.

Co przyciągnęło Cię w Indiach?
Początkowo trudno było mi określić co takiego ciągnie mnie tu z powrotem. Myślę, że jest tu jakaś specyficzna energia. Bardzo podobała mi się odmienność Indii od Europy, chaos, kolory, zapachy, smaki – nigdy się tu nie nudzę.
Podróżniczo jest to niekończące się źródło pomysłów. Bardzo lubię podróżować po Indiach. Mimo upływu lat tutaj za każdym razem czuję się jak tzw. Typowy turysta. Robię zdjęcia krowom, zagaduję sprzedawców herbaty i kupuję lokalne produkty. Hindusi są bardzo pomocni i gościnni. Szczególnie widać to w mniejszych miastach.
Bardzo dobrze czuję się w międzynarodowym środowisku a Delhi to naprawdę miasto wielu kultur. Przyjeżdżają tu ludzie z całego świata na przeróżne projekty i to mi się w tym mieście podoba.
Czy Indie są bezpieczne dla kobiety? Mieszkasz tam sama, z facetem? Jak wygląda życie Europejki, w dodatku jeszcze blondynki, w Indiach?
Mimo, że Indie nie mają dobrej reputacji w tym względzie ja czuję się bezpiecznie. Przyjechałam tu sama. Podróżowałam sama, dojeżdżałam do pracy sama. Założyłam firmę wraz z wspólniczką, kobietą, blondynką z zagranicy. Jesteśmy zatem chyba przykładem na to, że nie do końca jest tak jak media to przedstawiają.
Indie mają swoje problemy czemu nie zaprzeczam. Od początku też byłam wrażliwa na to jak dostosować swoje zachowanie, ubiór, wybory do tutejszej rzeczywistości. I tak np. nie chodzę w nocy sama po nieznanych mi dzielnicach, nie ubieram się wyzywająco podczas podróży w odległych rejonach itd.
Przez pierwsze 3 lata byłam tu sama i było dla mnie naturalnym radzić sobie bez mężczyzny u boku. Od kilku lat jestem w związku z mężczyzną stąd i przez ostatni rok mieszkaliśmy razem. Teraz znów urzęduje sama ponieważ on sporo pracuje poza Indiami. Życie Europejki, blondynki może wyglądać tu różnie. Na pewno zależy to od miasta. Sporo zależy też od charakteru.
Znam osoby, które boją się dosłownie wszystkiego i im jest trudno tutaj żyć. Na pewno zwracam swoim wyglądem uwagę ale przestało mnie już to denerwować. Na początku było to dziwne uczucie ponieważ wszyscy się na mnie patrzyli. Nauczyłam się na to nie zwracać uwagi.

Czy podróż do Indii bez faceta (tylko dziewczyny) to dobry pomysł?
Myślę, że spokojnie ekipa koleżanek może tu podróżować. Oczywiście jest wiele różnych sposobów na podróżowanie. Są turyści, backpackerzy, którzy sami sobie wszystko organizują- mają mały budżet ale sporo czasu. My organizujemy wycieczki z prywatnym kierowcą, nowoczesnym samochodem, wyselekcjonowanymi hotelami. Stawiamy na bezpieczeństwo i komfort podróżującego a jednocześnie na doświadczenie autentycznych Indii. Miałyśmy także klientki, kobiety podróżujące solo, które dzięki naszej asyście czuły się bezpiecznie podczas podróży.
Jak wygląda życie codzienne w Delhi? Jakie są plusy a jakie minusy? Co Cię w Indiach fascynuje a co Ci się nie podoba?
Delhi to wielka metropolia, ma swoje plusy i minusy. Życie codzienne wygląda różnie w zależności od tego co tu robimy. Na pewno minusem są korki. Dlatego ważnym jest aby dom nie był zbytnio oddalony od pracy. To miasto jest tak wielkie, że czasem przejechanie autem z północy na południe bez większych korków zajmie 2h. Największym problemem obecnie jest zanieczyszczenie powietrza. To coś od czego niestety nie można uciec będąc na miejscu. Z tego powodu w tym roku przeniosłam się nad ocean.
Siła robocza jest tu dość tania, dlatego wiele osób może pozwolić sobie na pomoc domową, nianię a nawet kierowcę. Dzięki temu można sporo czasu zaoszczędzić.
Dla większości osób, które znam w Delhi życie towarzyskie jest tutaj jest sporym plusem. Jest wielki wybór ciekawych knajp, barów, festiwali itp.
Indie to także wielki, rozwijający się rynek w wielu dziedzinach. Dla biznesmenów jest to świetne miejsce na rozwój działalności, eksperymenty i ciekawe projekty.
Podoba mi się w Indiach to, że społeczeństwo tu jest bardzo tolerancyjne. Mieszkają tu wyznawcy różnych religii, żyją obok siebie, pracują razem.
Hindusi nie są tak zestresowani jak my Europejczycy. Przyjmują bez większego oporu to, że życie samo pisze scenariusze i nie zawsze możemy wszystko kontrolować. Są też mocno przywiązani do rytuałów i tradycji co bardzo cenię.
Planujesz kiedyś wrócić do Polski?
Na razie nie planuję ale także nie wykluczam tego w przyszłości. Zobaczę co kolejne lata pokażą, jestem otwarta na różne scenariusze.
Jakie są Twoje sposoby na relaks?
W Indiach zaczęłam praktykować jogę. Dzięki temu nauczyłam się kilku technik relaksacyjnych. Od dwóch lat interesuję się także medytacją ale nie znalazłam jeszcze odpowiedniej dla mnie techniki. Mój umysł jest stale zajęty i trudno jest mi doświadczyć błogosławieństw medytacji. Jest to długi proces, czasem nawet trwa całe życie.
Indie to kolebka Ajurwedy, starożytnej nauki medycznej. Częścią Ajurwedy są niesamowite masaże i zabiegi, na które pozwalam sobie od czasu do czasu szczególnie podczas podróży. Gorąco polecam.
Dziękuję za rozmowę!
Super zdjęcia! Indie są niesamowite! Chyba byłem hindusem w innym wcieleniu :)) Na razie muszę się zadowolić kuchnią indyjską (gdy uda mi się coś ugotować), ale może kiedyś wybiorę się na wycieczkę 😉