Na zakupach rzeczy dla dzieci można przepaść. Sklepów (szczególnie internetowych – z resztą większość Mam właśnie tak robi zakupy bo na wycieczki do galerii handlowych nie ma czasu – zgodzicie się?) jest mnóstwo, wszystko jest piękne, słodkie i malusie. Nic tylko się zachwycać i wydawać kasę, wiadomo! W dzisiejszym wpisie pokażę Wam 15 rzeczy, które mi przydały się najbardziej od urodzenia Młodego do momentu, gdy skończył 6 miesięcy. Pominę oczywiste oczywistości typu pieluszki tetrowe i pampersy – rozmawiamy o rzeczach, które pierwszej potrzeby wcale nie są, a jednak dobrze je mieć.
Gadżety dla niemowlaka 0-6m:
moje TOP 15
1. DUŻE LUSTERKO SAMOCHODOWE
Najlepszy gadżet w podróży. Mój Szkrab niestety należy do tych dzieci, które fotelik samochodowy parzy. Do tego zabawki interesują go co najwyżej kilka minut a bajkami na YouTubie (ostateczność, do której kilka razy sięgnęłam, przyznaję się!) totalnie gardzi. Lusterko jest jedynym ratunkiem – dzięki niemu widzi Tatę lub Mamę-kierowcę oraz to, co aktualnie dzieje się za oknem.
Moja rada: kupcie jak największe i najlepiej z lampką, która przyda się wieczorami. Ja co prawda mam inne i nie bez sensu byłoby mi je zmieniać, ale dziś wybrałabym TE.
2. MATA DO ZABAWY
U mnie sprawdziły się dwie:
- jedna duża i dość twarda, wykonana z „puzzli” (tu polecam Wam tą matę Skip Hop GEO – jest wyjątkowo ładna i wykonana z bezpiecznych materiałów). Mały spędzał na niej mnóstwo czasu z zabawkami i gryzakami oraz ćwicząc najróżniejsze wygibasy. Alternatywą może być mata, którą znalazłam niedawno a która też ma bardzo dobre opinie. No i nie jest pstrokata, a pstrokacizny nie znoszę (taką minimalistyczną matę naprawdę ciężko jest znaleźć!). Mówię o macie That’s Mine (Muma Concept) – teraz gdybym kupowała, zamiast Skip Hop zdecydowałabym się właśnie na nią.
- druga miękka (na przykład taka), która leżała na tej pierwszej gdy Miki był bardzo mały i wydawało mi się, że na tej twardej jest mu za twardo. Potem służyła mi w momencie, gdy Młody ćwiczył obracanie z brzuszka na plecy. Z pleców na brzuch bez problemu obracał się na twardej macie, ale w drugą stronę trochę się bał i wówczas ratunkiem była właśnie miękka mata. Ważne, żeby była duża i dobrze przylegała do podłoża.
Kompletnie za to nie używałam jednej z tych multikolorowych mat „edukacyjnych” – na początku bałam się przebodźcowania maluszka, a potem on już totalnie nie był taką matą zainteresowany (miałam okazję sprawdzić podczas wizyt u koleżanek) – chyba, że jej zjedzeniem 😉

3. BODY KOPERTOWE
Nie wyobrażam sobie ubierania Małego w body wkładane przez głowę. Mam takich sporo i nakładam je w sytuacjach, gdy wszystkie kopertowe są już pobrudzone, ale jest to dla mnie ostateczność. Kopertowe (inaczej typu kimono) jest dużo prostsze: kładziesz je na przewijak / łóżeczko / łóżko, kładziesz dziecko, wkładasz ręce, zapinasz i gotowe. Bez zbędnego podduszania, przeciskania głowy i marudzenia. Fajne body kopertowe znajdziecie w Nanaf Organic, Le Pampuch, Kappahl i H&M.
Psst! Jeżeli jesteś Mamą lub spodziewasz się Maluszka, wpadnij do mojego sklepu internetowego Bonjour Mommy z najbardziej kobiecymi ubraniami ciążowymi i ubraniami do karmienia 🙂

4. BABY BJORN
Maluch towarzyszył mi w nim przy codziennym prysznicu a gdy był nieco starszy (ale jeszcze samodzielnie nie siedział), Baby Bjorn pełnił również przez jakiś czas funkcję krzesełka do karmienia 🙂 Nie chciałam, aby Młody spędzał w nim zbyt wiele czasu (wolałam, żeby bawił się na macie i ćwiczył mięśnie), ale w wyjątkowych sytuacjach – gdy ja musiałam coś zrobić a On przecież KONIECZNIE musiał wszystko wiedzieć – bardzo się przydawał. Słyszałam też, że niektóre dzieci potrafią się same w takim Baby Bjornie nawet bujać i zasnąć.
5. STOJAK EDUKACYJNY
Drewniany stojak na którym można było zawiesić najróżniejsze rzeczy zapewniał mi co rano 5 minut na prysznic i kawę 🙂 Na przykład taki Baby Gym od &Me (Muma Concept). Dla mnie było ważne aby był jak najprostszy, wykonany z naturalnych materiałów. Multikolorowe maty z pałąkami odpadały – nie chciałam przebodźcować dziecka.
6. ŻYRAFKA SOPHIE
Dopóki nie miałam dziecka, nie miałam pojęcia o co chodzi w fenomenie Żyrafki Sophie. Żyrafka jak żyrafka, a kosztuje swoje. Potem okazało się, że obok arbuza z Oli & Carol mój Mały właśnie Sophie kocha gryźć najbardziej – w końcu można było włożyć do buzi nie tylko głowę żyrafki ale też każdą nogę z osobna, wydając śmieszne dźwięki przy wyjmowaniu. No i jak się ściśnie, to piszczy, a to przecież takie zabawne 😉
Jedyne, o czym warto pamiętać – żyrafkę po jakimś czasie trzeba wyrzucić, szczególnie, jeżeli Dzidź mocno się ślini lub żyrafka często ląduje w wodzie. Po internecie krążą zdjęcia tego, co zalęga się w jej środku (żyrafka ma otworek, dzięki któremu piszczy, ale też zbiera wilgoć). Fujka fujka. Pod tym względem lepsze są gryzaki Oli & Carol, bo nie mają żadnych otworów. No ale Mody preferuje Sophie i co zrobić.
A w ogóle to dobrze, jeżeli kupicie też ekologiczny płyn do mycia akcesoriów dziecięcych (ja mam żel Frosch i spray Bentley Organic) i będziecie minimum raz w tygodniu czyścić zabawki i matę.
7. WIELORYBEK MOBI
Wielorybek, o którym pisałam już wielokrotnie (chociażby w poście o wyprawce), a bez którego nie wyobrażam sobie kąpieli nie siedzącego szkraba. Dzięki niemu maluch wygodnie sobie leży jak na miękkim łóżeczku (w wanience lub nawet i w zlewie) a Wy wykonujecie całą pielęgnację. Wydałabym na niego każde pieniądze.
Edit: podobno identyczne można znaleźć na Aliexpress.
8. OCHRANIACZE NA MATERACE
Jeden na materacyk dziecięcy, drugi na materac w łóżku rodziców. Bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy 😉 Do tego koniecznie minimum 3 prześcieradła dla dzidzi (tu najprzyjemniejsze jakie miałam były z Color Stories) i 3 prześcieradła oraz 3 komplety pościeli na Wasze łóżko. Sprawdzone, trust me!
9. ASPIRATOR DO NOSA
Totalnie niezbędny – czy to podczas kataru, czy w trakcie podróży (mój Mały zawsze ma zapchany nosek po samolocie). Ja mam Nose Frida i jestem bardzo zadowolona, chociaż słyszałam wiele dobrych rzeczy o elektronicznych aspiratorach, które mam w planie przetestować. Jeżeli macie i macie wyrobioną opinię, dajcie znać w komentarzu!
Edit: kocham podłączany do odkurzacza Katarek. Początkowo go hejtowałam, ale nic tak nie daje rady jak to! A Synek odkąd skończył 1,5 roku nawet sam sobie wyciąga katar z nosa za pomocą tego ustrojstwa 😉
10. MUFKA
Nie wyobrażam sobie zimowych spacerów bez mega grubych rękawiczek, butów UGG (wiem, że faceci je hejtują ale są najcieplejsze, co poradzić!) i mufki do wózka.
U mnie świetnie sprawdza się mufka z Cottonmoose – jest niedroga, cieplutka i fajnie wygląda. Ja mam szarą, pasującą do śpiworka, ale najładniejszy jest kolor LATTE – w internecie wygląda jak różowy, natomiast w rzeczywistości to bardzo ładna kawa z mlekiem.
Warta uwagi jest też ta ze Skip Hop, ponieważ ma przezroczystą kieszonkę na telefon komórkowy. Szkoda, że nie można połączyć ich w jeden produkt, bo byłby idealny!
11. UBRANIA DO KARMIENIA
Jeżeli karmicie piersią, kilka fajnych bluzek, koszulek czy sukienek bardzo się przyda. Wpadnijcie do Bonjour Mommy – szczególnie polecam Wam zapinane na magnesy koszulki do karmienia.

12. KLIPSY DO KOCYKA
Na początku wydawało mi się, że to zbędny wydatek, ale jak przyszły bardzo słoneczne dni, zrozumiałam, że mogą się przydać do przymocowania do gondoli zwiewnej, muślinowej pieluszki, która chroniła Młodego przed słońcem (oczywiście trzeba uważać, żeby nie zrobić dziecku w środku sauny).
Edit: przy drugim dziecku kupiłam wózek z większą budką, która dawała więcej cienia i klipsy były już zbędne.
13. BLOG SROKA O.
Artykuł miał być o gadżetach więc blog może nie do końca się wpisuje, ale dzięki niemu mogłam podejmować lepsze decyzje zakupowe dotyczące kosmetyków, więc jednak trochę w temacie jest.
Na blogu Sroka O znajdziecie świetne zestawienia i testy kosmetyków dla dzieci – jego autorka, Anita, podpowiada które z nich są warte uwagi a od których trzeba się absolutnie trzymać z daleka, bazując na analizie ich składników.
Jedna ważna rzecz – porady Sroki są świetne tak długo, jak Wasze dziecko nie ma problemów skórnych. Przy alergiach, ŁZS, AZS i innych tego typu schorzeniach bazujcie wyłącznie na rekomendacji swojego dermatologa / pediatry / alergologa.
14. PORZĄDNY ŚPIWOREK
A najlepiej dwa – na zmianę, gdyby zdarzył się hmmm… wybuchowy incydent 🙂 Mi z ciepłych śpiworków najbardziej przypadły do gustu te śpiworki Lodger. Są zapinane na zamek z dwóch stron (więc łatwo zmienić pieluchę albo rozpiąć troszkę dziecko od góry, jeżeli już ledwo się mieści), cieplutkie, wykonane w 100% z hydrofilowej, bardzo przyjemnej w dotyku bawełny i mają odpinane rękawki (ja zawsze je odpinałam, chyba że było baardzo zimno). Kosztują co prawda swoje, ale uważam, że naprawdę warto. W ogóle przyjrzyjcie się całej marce, bo ma świetne jakościowo rzeczy, a na promocjach ceny mocno spadają. Kolejny dobry, ciepły śpiworek to ciepły śpiworek od Little Dutch.
Z lekkich – muślinowe śpiworki Aden + Anais. Najlepsze i bardzo miękkie.
15. PIELĘGNACJA
Przez większość czasu kąpałam Miśka w samej wodzie – bez żadnych płynów, oliwek czy szamponów. Od czasu do czasu postanowiłam zaszaleć i do kąpieli wlewałam napar z rumianku lub nagietka, 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej lub 3 kryształki nadmanganianu potasu jeżeli pojawiały się jakieś problemy skórne albo kilka kropel czystego olejku ze słodkich migdałów (szukajcie olejki Botanica Pharma w Rossmannie – ma czysty skład i wygodną pompkę).
Gdy pojawiła się ciemieniucha, zaczęłam stosować szampon w piance Mustela, który został z nami na dobre i ma świetne opinie dermatologów, pediatrów i alergologów dziecięcych.
Jeżeli chodzi o pielęgnację twarzy, latem nie smarowałam buźki Małego niczym. Zimą kupiłam polecany na blogu Sroka O. krem na zimę BabyDream oraz lawendowy krem na niepogodę Iossi, ale moja dermatolog zdecydowanie mi je odradziła (pierwszy – bo nie podziela zachwytu nad kosmetykami BabyDream z racji podobno niskiej jakości składników; drugi – bo mimo, że naturalny, jest zbyt eteryczny dla niemowalaka). Odstawiłam obydwa i przerzuciłam się na polecany przez dermatologa oraz alergologa krem Avene Cold Cream, a potem nie smarowałam go już niczym poza maścią z apteki, ale to dlatego, że zaczęły się u nas drobne problemu skórne.
W ogóle jeżeli chodzi o pielęgnację skóry noworodka i niemowlaczka, polecam Wam jak najdłużej nic nie stosować (a już broń Boże masowych marek typu Nivea, Bambino, Bobini, Dzidziuś etc.) a potem skonsultować sprawę z Waszym pediatrą lub lepiej – dermatologiem dziecięcym, żeby wybrać pielęgnację jak najlepiej dopasowaną do skóry dziecka – szczególnie, jeżeli pojawiają się lub pojawiały w przeszłości jakiekolwiek zmiany skórne, czy to w obrębie twarzy czy okolicy pieluszkowej.
A skoro już mówimy o pieluszkach – do pupki używałam wyłącznie zielonego Alantanu (nie wiem czy dzięki niemu, ale nigdy nie mieliśmy żadnych problemów typu odparzenia czy obtarcia). A na spacerach i w podróży poza Alantanem pakuję jeszcze chusteczki Water Wipes – mają najlepszy na rynku skład (sama woda + odrobina ekstraktu z grejpfruta; żadnych sztucznych dodatków i niepotrzebnych substancji). Są dużo droższe niż inne chusteczki (kosztują ok. 12-13 zł), ale umówmy się – nie zużywa się tego nie wiadomo jak dużo.

16. KOKON NIEMOWLĘCY
Kokon jest super wynalazkiem, dzięki któremu dziecko może spać / leżeć tam, gdzie Ty akurat jesteś. Mój Młody jako niemowlaczek w kokonie był ze mną w łazience jak brałam prysznic, w kokonie leżał w kuchni jak robiłam śniadanie czy w salonie na kanapie gdy krzątałam się po mieszkaniu – bardzo go lubił i chyba czuł się w nim bardziej „utulony”. Piękne kokony z bawełny organicznej znajdziecie w Muma Concept *klik*.
Alternatywą może być kosz mojżesza – nieco łatwiej go przenieść. No i pięknie wygląda na zdjęciach 😉 Ja miałam dokładnie ten z Childhome.
A jak to było u Was?
Dopisałybyście coś do tej listy?
Dajcie znać w komentarzu!
A jeżeli chciałybyście dołączyć do naszych podróży na co dzień, wpadajcie na Instagrama!
Hej, czy mogę się dowiedzieć z jakiej firmy jest Stojak edukacyjny drewniany?;) pozdrawiam
Hej Gosia!
No brand – kupiony na Allegro od jakiegoś stolarza
Świetna lista gadżetów na pewno się przyda – dzięki 🙂
Mnie zawsze ubranka tych małych istotek rozbrajają 🙂
Buciki i skarpetki ot obłęd.
Mam siostrzeńca i często się nim zajmuję. Tak, zdecydowanie to jest porzebne.
Bardzo fajny artykuł. Przeczytałam z dużą uwagą, ponieważ jestem w 2 miesiącu ciąży i całymi dniami szukam nowych informacji w internecie. Wielkie dzięki za wszystkie rady!